POWAKACYJNE POCZTÓWKI
Listopad 2019
autor: Agata Mayer | zdjęcia: Yosigo
Wykrojone niczym skalpelem, mocne zbliżenia nieregularnych fasad budynków na tle wakacyjnych kurortów i parków rozrywki, uchwycone w ciepłych kolorach złotego karmelu i palonej kawy Belmonte, stanowią kwintesencję hiszpańskiego postmodernizmu. Zatłoczone plaże, rozstawione parasole, leżaki i ręczniki wyglądające jak małe kropki na piasku, budują napięcie między abstrakcyjną geometrią fotografii a realizmem.
Pochodzący z kraju, który dał światu Dalego, Piccassa, Velázqueza i Goyę, fotograf José Javier Serrano, ukrywający się pod przydomkiem Yosigo, z dumą wkracza na wiodącą w ostatnich latach prym hiszpańską scenę fotograficzną udowadniając, że Hiszpania może uchodzić w świecie już nie tylko za ojczyznę największych malarzy.
Urodził się na początku lat 80-tych w "Perle Północy", niezwykle malowniczym baskijskim San Sebastián, który słynie z jednej z najpiękniejszych miejskich plaż w Europie i nietuzinkowego stylu architektonicznego. Zakochany w lokalnej drużynie piłkarskiej Real Sociedad jako dziecko marzył o zostaniu zawodowym graczem, jednak życie popchnęło go w kierunku gaudiowskiej Barcelony i graficznego projektowania. „Yo sigo” w wolnym tłumaczeniu oznacza „idę dalej”, „kontynuuję”. Swój przydomek otrzymał w prezencie od ojca na 24. urodziny w napisanym przez niego wierszu.
Fotografię odkrył całkiem przypadkowo i od razu stracił dla niej głowę. Doświadczenie zdobyte w branży graficznej, lata spędzone przed ekranem, wyuczona zdolność do komponowania, rozumowanie przestrzenne i zamiłowanie do symetrii sprawiły, że ten hiszpański fotograf niemal do perfekcji opracował niezwykle smaczną technikę uwieczniania i wyjątkową estetykę retuszowania zdjęć.
Yosigo w niepowtarzalnym stylu odkrywa różnorakie oblicza architektury i miejskich pejzaży, minimalizując scenę do maksimum.
Dzięki intensywnemu pomarańczowemu światłu basenu Morza Śródziemnego, kontrastującemu z błękitem nieba i specjalnie naniesionymi na obraz pastelowymi kolorami, fotografie Yosigo przypominają o beztroskim lecie i niekończących się wakacjach.
Z lekkością przekształca betonowe konstrukcje w efektowne wizualne dzieła, przywodzące na myśl kubistyczne malowidła Davida Hockney'a z lat 60 i 70-tych, a szczególnie te pochodzące z jego słynnej basenowej serii.
Odnoszę wrażenie, że geometryczne kompozycje prostych budowli, pełne nieskończonej powtarzalności surrealistycznych form, trochę jakby wyjętych ze snu i nawiązujących do architektonicznego stylu katalońskiego wizjonera Ricardo Bofill'a z subtelnie zawijającymi się balkonami i tarasami ustawionymi pod odpowiednim kątem, opowiadają własną, wyjątkową historię.
W fotografiach Yosigo z łatwością doszukuję się też mocnych inspiracji twórczością Stephen'a Shore, należącego do grona pionierów fotografii kolorowej lat 70-tych. Podobnie jak ten legendarny amerykański dokumentalista, Yosigo jest zwolennikiem naturalizmu w fotografii. Dzięki głębokiej fascynacji procesem patrzenia i bycia uważnym obserwatorem zwykłych, codziennych sytuacji uchodzących za nudne, przewidywalne czy arcybanalne, często dopuszcza przypadkowe kompozycje kadrów, wprowadzając pewną świeżość do dokumentu topograficznego. Ciekawą mieszankę na pozór zwyczajnych i prozaicznych martwych natur oraz portretów wykonanych na kliszy, możemy podziwiać chociażby w serii „Riu Avall”, która wywołuje uczucie tęsknoty i nostalgii.
Sposób w jaki Yosigo bawi się symetrią, intensywnymi kolorami, zestawieniem wody, nieba i piasku kontrastujących z plażowiczami, wskazuje jedynie na jego wyjątkowe podejście i czujne oko do szczegółów, które budują intymną atmosferę uchwyconą w formie kolorowego pamiętnika. I tak na przykład serie zdjęć „Animal Turista” czy „Greetings From” są ukłonem w kierunku morza i oceanu, które od zawsze stanowiły centralny element jego życia.
Yosigo w groteskowy sposób porusza temat wad i zagrożeń jakie niesie ze sobą masowa turystyka w basenie Morza Śródziemnego, ukazując ludzką naturę podczas wakacyjnego wypoczynku. Czyli coś co my, Polacy, znamy bardzo dobrze. Na zdjęciach widzimy tysiące letników, którzy stając się drapieżnikami zawłaszczają wszystko to, co ich otacza.
Mój felieton opublikowano w 38 numerze magazynu Label.